Święci znani są z czynienia i doświadczania różnych cudów, jednakowoż żaden z nich nie zmienił się nagle w matkę karmiącą. Tytuł obrazu nawiązuje do legendy o Świętym Bernardzie, którego napoiła swoim mlekiem Matka Boska. Bernard, spragniony bliskiej obecności Maryi (która miałaby zastąpić mu prawdziwą zmarłą mamę), podczas głębokiego, mistycznego objawienia poprosił, by Maryja ukazała mu swą obecność. W odpowiedzi strzeliła mu prosto w twarz swoim mlekiem, z prawej piersi. Smakowało miodem i miało jeszcze takie cudowne właściwości, że uleczyło Bernarda z choroby oczu. Ponadto, Święty Bernard zyskał po tej przygodzie dar niesamowitej elokwencji i przydomek „miodousty”.
Mleko z piersi Maryi płynęło hojnie i niejeden święty dostąpił tego smakowitego cudu. Ponadto, mleko w towarzystwie krwi Jezusa gasiło czyśćcowy ogień i pomagało czyśćcowym duszom.
Syn Afrodyty i Hermesa, imieniem, jakżeby inaczej – Hermafrodyt, chłopak piękny jak bóg (po matce) i sprytny jak diabeł (po ojcu) hasał sobie radośnie po świecie, aż dostał się do Azji. Napotkał tam źródełko i zapragnął odświeżyć się po podróży, szczególnie że woda wyglądała na krystalicznie czystą. Strażniczką źródełka była nimfa Salmakis, przepiękna blondynka. Całe dnie spędzała na dbaniu o daniu o urodę, czesaniu włosów i przeglądaniu się w tafli jeziora, czy aby ładnie wygląda. Przybysz Hermafrodyt natychmiast wpadł jej w oko, wystroiła się więc dla niego na wypadek, gdyby codzienne zabiegi pielęgnacyjne to było za mało i zdecydowała się go uwieść. Chłopak pozostał nieczuły na jej wdzięki, posłużyła się więc starą dobrą sztuczką, „nic mnie nie obchodzisz” i poszła sobie. Niedaleko jednak, na tyle tylko, bo podglądać go z krzaków. A było na co popatrzeć – Hermafrodyt sądził że jest sam, więc zachowywał się swobodnie, a to stopę, a to nogę w jeziorku zanurzył, bawiąc się z falami. Gdy zrzucił ubranie, Salmakis była już całkiem ugotowana. Zrzuciła i ona swoje szaty, popędziła za chłopakiem do źródła obłapiając go w pół i obcałowując jego ponętne ciało. Nie chciała się odczepić, chociaż Hermafrodyt nie odwzajemniał jej pieszczot. Odtrącona kobieta rzadko poddaje się bez walki: nimfa poprosiła bogów, aby połączyli ich w jedno ciało, harmonijny, spójny byt – co też się stało. Z wody wyłoniła się istota z cechami kobiety i mężczyzny. Hermafrodyt poprosił rodziców, aby każdy mężczyzna po wejściu do źródła zmieniał się tak jak on. Co też się stało.
Kto z nas nie mógłby podpisać się pod słowami Sokratesa przynajmniej raz w życiu! Na obrazie Ksantypa – żona filozofa, a zarazem symbol wiecznie niezadowolonej, kłótliwej baby. Czy to nie o niej myślał Sokrates, kiedy mówił te słowa do młodego człowieka, który radził się go, czy ma się żenić, czy lepiej jednak nie?
Sokrates zanim został filozofem rzeźbił posągi z marmuru, walczył odważnie jako żołnierz, pracował jako urzędnik i wszystko to robił dobrze. Czy był dobrym mężem i ojcem?
Życie z Sokratesem według Ksantypy
„Nie ma okropniejszej nad Ksantypę baby, bo tłucze Sokratesa dla samej zabawy‟
… Ojciec trójki synów, a nic o nich nie myśli. Ani o mnie! Prawie go w domu nie ma! Myśli tylko o sobie! Miał dobrą pracę, ale rzucił, żeby teraz filozofię uprawiać. I co mu po tej filozofii, chleba z tego nie ma! Stoi jak pajac na targu, ludzi zaczepia, albo po chałupach łazi, nawet go słuchają, ale co z tego, kiedy złamanego grosza nie chce za te swoje nauki brać! Nauczać mu się zachciało! Może by się najpierw nauczył, że ma rodzinę? Czy on w ogóle wie, że ma dzieci? Nie sądzę! …O czym to ja mówiłam? Że ja nawet nic ładnego do ubrania nie mogę sobie kupić, ani pachnidła, ani klejnotów, bo i za co? Jestem jeszcze taka młoda. A sąsiadki w nowych sukniach cały czas widzę! Bo jemu dobytek nie potrzebny! Wyrzeka się dóbr! I cały dom na mojej głowie! Co to za chłop co na życie nie zarobi, bo się pieniądzem brzydzi?! Jak się brzydzi, to niech zarobi i mi odda, ja się nie brzydzę! Brzydzić to ja się mogę, co najwyżej jego, bo brzydki jak noc listopadowa! Oczy wybałuszone, nogi krzywe, łysa pała! Po co ja za niego wyszłam… Cokolwiek zrobisz, będziesz żałować….
Życie z Ksantypą według Sokratesa
„Kto ma dobrą żonę jest szczęśliwy, kto ma złą zostaje filozofem‟
Reyer van Blommendae_Sokrates i Ksantypa
Postanowiłem poświęcić się filozofii, bo nie ma na świecie i doczesnym i wiecznym nic ważniejszego. Człowiek jest najbliżej bogów, kiedy wyrzeknie się wszystkiego i niczego nie będzie potrzebować. Kupujemy rzeczy, których nam wcale nie trzeba. I po co? Nie dbam o pieniądze, tytuły, gardzę przyziemną egzystencją, bo najważniejsza dla mężczyzny jest jego dziejowa misja – przybliżanie innych do prawdy. I nauczanie, poszukiwanie mądrości, bo głupoty ludzkiej nie znoszę. Bogactwo tylko przeszkadza w dążeniu do cnoty i wiedzy. Dzięki Ksantypie praktykuję cierpliwość, bo kto ma dobrą żonę jest szczęśliwy, a kto ma złą, zostaje filozofem. Dlatego nie zważam na jej babskie gadanie, bo mężczyzna ma ważniejsze rzeczy na głowie i ze spokojem przyjmuję jej ataki. Cóż mogłem powiedzieć, gdy mi chlusnęła wodą prosto w twarz? (obraz) Wiadomo, że po grzmotach nadejdzie deszcz… Cokolwiek zrobisz, będziesz żałować…
Źródła:
Schnapp Alain, Lebrette Francois, Historia starożytna w arcydziełach malarstwa, przeł. G. Majcher, Świat Książki, Warszawa 2009.
„Najpierw zaszło słońce, potem zaszedł fakt, a w rezultacie i ona‟.
S.J. Lec
Na biologii nie uczyli nas, że aby doszło do zapłodnienia niezbędne jest aby doszła i kobieta. Jej orgazm jest konieczny, bo tylko podczas szczytowania można zrobić dziecko i bez tego nie ma co zaczynać 🙂 Tak właśnie myśleli o sprawie nasi przodkowie, więc mężczyźni dwoili się i troili, aby dać kobiecie tę najwyższą przyjemność (a sobie dziedzica). Co więcej, im bardziej intensywny orgazm, tym piękniejsze dziecko. Niestety, inną konsekwencją tego poglądu było podejście do ciąży z gwałtu – skoro jest ciąża, to musiał być orgazm, jak orgazm to i przyjemność, a jak przyjemność, to jaki gwałt? 🙁
Kościół dopuszczał uprawianie seksu dla przyjemności i traktował jako grzech lekki – o ile nie zapobiegano zapłodnieniu, a rzecz się odbywała w pozycji misjonarskiej (zwanej też pozycją na księdza), która podkreślała dominację mężczyzny, no i – obowiązkowo – ułatwiała zajście w ciążę. Jeśli kochano się w innej pozycji – pokutą był post. Inna liczba dni postnych za anal, oral, inna za karę, że kobieta jest na górze, zamiast na dole, gdzie jej miejsce.
W odważnym średniowiecznym poemacie („Powieść o Róży”), orgazm idealny to ten osiągany równocześnie, ale co mówić o idealnym, kiedy kobiety nawet zwykłego nie doświadczają? Oczywiście, za radą autora, udawać – bo facet i tak się nie zorientuje 🙂
Apollonie Sabatier zniewalała mężczyzn urodą, inteligencją i wdziękiem – prowadziła salon, w którym co niedzielę flirtowała z malarzami, literatami, dziennikarzami. Bywała tam śmietanka artystyczna i towarzyska Paryża (Alfred de Musset, Gustave Flaubert, Edouard Manet,Victor Hugo). Urodziła ją praczka. Ojcem, z przypadku, został został niepiśmienny sierżant, stacjonujący akurat nieopodal, bo tak zaaranżował sprawę biologiczny tatuś hrabia, prefekt Ludwika XVIII.
Apollonie szybko stała się muzą i kochanką artystów. Inspirowała dekadenckiego poetę Baudelaire’a, w którym zakochała się z wzajemnością od pierwszego wejrzenia (gdy uczucie wygasło zostali przyjaciółmi). Pozowała nago, ale za to z kochankiem Alfredem Mosselmanem do obrazu Gustave Courbeta „Studio malarza” oraz do rzeźby Augusta Clésingera jako „Kobieta ugryziona przez węża”. Jednak jeśli coś ją pogryzło, to kąśliwe uwagi, bo rzeźba wywołała skandal obyczajowy wśród krytyków i widzów: oto naga kobieta wije się z bólu po ukąszeniu węża, oplatającego jej nadgarstek jak bransoleta. Biust jest podejrzanie sterczy. I – o zgrozo! Ona ma cellulit!! Za realistyczna ta rzeźba. A może to wcale nie ukąszenie sprawiło, że ona się tak wygina? Może wypręża się po czymś innym? Skandal, jak zwykle bywa, spowodował tylko zwiększone zainteresowanie dziełem.
Apollonie Sabatier, sculpted by Auguste Clésinger as Woman Bitten by a Serpent in 1847
Apollonie Sabatier, sculpted by Auguste Clésinger as Woman Bitten by a Serpent in 1847
Gustave Courbet, The Painter’s Studio 1855
Kochanek, Sir Richard Wallace zabezpieczył Apollonie w hojną, dożywotnią rentę, toteż prowadziła wygodne życie, próbując swoich sił między innymi nie tylko jako muza artystów, ale i jako malarka.