Pierwszy Hermafrodyta

Syn Afrodyty i Hermesa, imieniem, jakżeby inaczej – Hermafrodyt, chłopak piękny jak bóg (po matce) i sprytny jak diabeł (po ojcu) hasał sobie radośnie po świecie, aż dostał się do Azji. Napotkał tam źródełko i zapragnął odświeżyć się po podróży, szczególnie że woda wyglądała na krystalicznie czystą. Strażniczką źródełka była nimfa Salmakis, przepiękna blondynka. Całe dnie spędzała na dbaniu o daniu o urodę, czesaniu włosów i przeglądaniu się w tafli jeziora, czy aby ładnie wygląda. Przybysz Hermafrodyt natychmiast wpadł jej w oko, wystroiła się więc dla niego na wypadek, gdyby codzienne zabiegi pielęgnacyjne to było za mało i zdecydowała się go uwieść. Chłopak pozostał nieczuły na jej wdzięki, posłużyła się więc starą dobrą sztuczką, „nic mnie nie obchodzisz” i poszła sobie. Niedaleko jednak, na tyle tylko, bo podglądać go z krzaków. A było na co popatrzeć – Hermafrodyt sądził że jest sam, więc zachowywał się swobodnie, a to stopę, a to nogę w jeziorku zanurzył, bawiąc się z falami. Gdy zrzucił ubranie, Salmakis była już całkiem ugotowana. Zrzuciła i ona swoje szaty, popędziła za chłopakiem do źródła obłapiając go w pół i obcałowując jego ponętne ciało. Nie chciała się odczepić, chociaż Hermafrodyt nie odwzajemniał jej pieszczot. Odtrącona kobieta rzadko poddaje się bez walki: nimfa poprosiła bogów, aby połączyli ich w jedno ciało, harmonijny, spójny byt – co też się stało. Z wody wyłoniła się istota z cechami kobiety i mężczyzny. Hermafrodyt poprosił rodziców, aby każdy mężczyzna po wejściu do źródła zmieniał się tak jak on. Co też się stało.

Źródła:

 

EROS I PSYCHE, czyli romans w ciemności

 Eros i Psyche, Antonio Canova, 1793 r.
Eros i Psyche, Antonio Canova, 1793 r.

Znacie takie dziewczyny, które mówią przyjaciółkom że „jestem sama, bo on na mnie nie zasługuje” i odwracają się od faceta zalotnie kręcąc tyłeczkiem myśląc triumfalnie „niech wie, co traci”. Podobnie sprawy miały się z Psyche, która onieśmielała urodą każdego adoratora. Panowie modlili się do niej i składali ofiary, traktowali jak boginię, a potem odchodzili do tych brzydszych, bo gdzie mieli iść. Takiej urody nigdy nie obnosi się bezkarnie – monopol na urodę na Olimpie miała bogini Afrodyta, która nie znosiła konkurencji. Jadowita Miss Olimpu poprosiła swego syna Erosa, żeby pomścił mamę i wystrzelił swoją strzałę miłości tak, żeby Psyche zakochała się w najbardziej nikczemnym prostaku jaki chodzi po świecie. Ale człowieczy los nie miałby takiej opinii jaką ma, gdyby strzała trafiła tam gdzie trzeba i Eros sam zakochał się w Psyche.

François-Édouard Picot

W imię miłości porwał ją do swego pałacu i odwiedzał tylko w nocy, w dzień bowiem był (jak każdy facet), zajęty ważnymi sprawami, takimi jak np. strzelanie z łuku. Za to w nocy odwiedzał Psyche na seksowne tête-à-tête w ciemności, fetyszowe wręcz, bo Psyche nie widziała go nigdy i nie wiedziała z kim sypia. I nie miała prawa Erosa zobaczyć. Brzydsze siostry Psyche wkręciły ją, że na pewno sypia z obrzydliwym smokiem i to dlatego ta ciemnica w jej sypialni. Pewnej nocy, gdy Eros zasnął po miłosnych uciechach, Psyche zapaliła lampę, żeby w końcu zobaczyć co i jak, bo w końcu kobieta powinna wiedzieć, jak wygląda facet, który ją bzyka. Oparzony oliwą Eros obudził się, wkurzył, że dziewczyna łamie zasady (na które się nie pisała) i obrażony porzucił ją, odlatując z łopotem na swoich boskich skrzydełkach. Niczego w życiu tak nie żałujemy, jak tego co utracimy (głównie z własnej winy) i teraz to Psyche zabiegała o miłość Erosa, bo szczerze go pokochała. Błądziła po całym świecie szukając go i przechodziła liczne próby, na które wystawili ją bogowie. Miłość i poświęcenie Psyche skruszyły zatwardziałe serce Zeusa, który zgodził się na małżeństwo Erosa i Psyche, mimo niezadowolenia Afrodyty. Jak to w bajkach bywa – piękna para na Olimpie wzięła huczny ślub i żyli długo i szczęśliwie. Swoją córkę (piękną nad wyraz) nazwali Rozkosz (udaną nad wyraz) 😊

Źródło:

S. Stabryła, Złote jabłka Afrodyty. Greckie legendy o miłości, Czytelnik, Warszawa 2007.

HELENA FOURMENT – piękność o rubensowskich kształtach

Helena Fourment – uosobienie fetyszy Petera Paula Rubensa

Zrozpaczony 53-letni Paul Rubens pocieszenie po śmierci pierwszej żony znalazł się w pulchnych ramionach 16-letniej laleczki Heleny Fourment, córki antwerpskiego kupca dywanów, która „nie czerwieniła się widząc go z pędzlami w ręku”. Książę malarzy i malarz książąt ożenił się, bo celibat i wstrzemięźliwość nie pasowały do jego bujnego, malarskiego temperamentu. Helena to – na oko – 75 kg miękkiego, powabnego i rozrośniętego ciałka gotowego do kochania, czyli marzenie każdego faceta (owych czasów). Mistrz fetyszyzował ciało swej młodej żonki i bawił się nią jak lalką Barbie – rozbierał, ubierał, dawał zabawki i atrybuty (kapelusze, perły, strzały, wachlarze), bo ze wszystkim było jej do twarzy (Helena uchodziła za najpiękniejszą kobietę Antwerpii).

Uwielbienie dla jej urody eksplodowało na obrazach, malował więc ją jako swoją Minerwą, Betszebe, Zuzannę, Wenus. Obfitą urodą jednej Heleny obdzielił nawet wszystkie trzy Gracje – każdy najdzie coś dla siebie: podziwiamy brzuszek, piersi, łono, a z tyłu pupę jak u klaczy dwuletniej. Helena wniosła do tego małżeństwa nie tylko uosobienie wszystkich fetyszy Rubensa, którymi karmił się jako artysta, ale też zwykłą harmonię i radość codzienności.

Źródła:

Dobrzycka Anna, Rubens, Wyd. Arkady, Warszawa 1960.
Neret Gilles, Erotyzm w malarstwie, Wyd. artystyczne i filmowe, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 1996.
Wielcy Malarze, Ich życie, inspiracje i dzieło, Nr 63.

ANDROMEDA, czyli kobieta w kajdanach czeka na potwora

Nie ma w życiu trudniejszej sytuacji dla mężczyzny, niż odpowiedzieć poprawnie na pytanie kobiety: „Czy moje cycki wyglądają na duże?” Bóg Posejdon też nie dał rady kobiecej próżności: gdy Kasjopea przechwalała się, że jest najładniejsza, ładniejsza nawet od słynących z urody nimf, te zaraz mu się poskarżyły, że nie, Kasjopea się myli, bo to przecież one są najładniejsze. Posejdon, władca mórz zagubiony w tym konkursie piękności, jak to facet – nie wytrzymał. Nie wiedział jak się zachować, więc zalał kraj powodzią. Nasłał też dodatkowo potwora morskiego – na wszelki wypadek, gdyby sam potop nie wystarczył. Jedynym ratunkiem na kataklizm było złożenie ofiary potworowi, więc w konsultacjach społecznych mieszkańcy uradzili, że najlepiej będzie rzucić mu na pożarcie niewinną dziewczynę – królewnę Andromedę (córkę Kasjopei). Andoromeda otrzymała od boskich rodziców genetyczny dar, czyli była śliczna po mamie, więc na ofiarę się nadała – bo każdy wie, że kobieta złożona w ofierze potworowi musi być piękna.

Król, pod naciskiem społecznym, rzucił Andromedę na żer potworowi (podobnemu do ogromnego węża), przykuwając ją w kajdanach do nadmorskiej skały. Biedna dziewczyna zwróciła uwagę Perseusza, który akurat przypadkiem przelatywał na Pegazie nad miastem. Zakochał się chłopak od pierwszego wejrzenia i zapowiedział, że on owszem, zabije potwora morskiego, nie ma sprawy, miasto uratuje, ale nie za darmo – za robotę chce Andromedę za żonę. Nikt dziewczyny o zdanie nie pytał, ale król uznał, że to uczciwy interes. Gdy panowie byli już po słowie, zaczęło się piekło walki: potwór rzygał wodą i krwią, Perseusz machał sierpem, bogowie spoglądali z góry, lud dopingował z lądu i miejscowy chłopak wygrał. Udał się po wygraną Andromedę, ale niestety król zapomniał, że wcześniej obiecał królewnę swemu bratu, więc Perseusz musiał walczyć o swoje jeszcze raz. Tym razem wykorzystał głowę Gorgony, dzięki której pozamieniał w głaz kogo trzeba i żyli z Andromedą długo i szczęśliwie.

Źródło:

Kubiak Zbigniew, Mitologia Greków i Rzymian, Świat Książki, Warszawa 1999.

KOBIETY ZEUSA – DANAE i złoty deszcz między udami

Danae – jak wiele dzieciaków – była rozczarowaniem dla swego ojca zanim jeszcze zdążyła się urodzić i cokolwiek zepsuć. Jej ojciec, Król Akrisjos koniecznie chciał syna, była więc dzieckiem niechcianym. Życie przechlapane, ale nie do końca zrujnowane, ponieważ król liczył, że Danae może bodaj wnuka mu urodzi i tym samym spełni ojcowskie oczekiwanie względem męskiego potomka. Poszedł król do wyroczni deflickiej, dopytać co i jak z tą sprawą  i dowiedział się, że owszem, jak najbardziej, prawie wszystko spoko, będzie wnuczek! Tylko jest taki mały problem, że niestety – lojalnie uprzedziła wyrocznia – ten wyczekany wnuczek jak dorośnie, to swego królewskiego dziadka zabije.

Czytaj dalej „KOBIETY ZEUSA – DANAE i złoty deszcz między udami”