Syn Afrodyty i Hermesa, imieniem, jakżeby inaczej – Hermafrodyt, chłopak piękny jak bóg (po matce) i sprytny jak diabeł (po ojcu) hasał sobie radośnie po świecie, aż dostał się do Azji. Napotkał tam źródełko i zapragnął odświeżyć się po podróży, szczególnie że woda wyglądała na krystalicznie czystą. Strażniczką źródełka była nimfa Salmakis, przepiękna blondynka. Całe dnie spędzała na dbaniu o daniu o urodę, czesaniu włosów i przeglądaniu się w tafli jeziora, czy aby ładnie wygląda. Przybysz Hermafrodyt natychmiast wpadł jej w oko, wystroiła się więc dla niego na wypadek, gdyby codzienne zabiegi pielęgnacyjne to było za mało i zdecydowała się go uwieść. Chłopak pozostał nieczuły na jej wdzięki, posłużyła się więc starą dobrą sztuczką, „nic mnie nie obchodzisz” i poszła sobie. Niedaleko jednak, na tyle tylko, bo podglądać go z krzaków. A było na co popatrzeć – Hermafrodyt sądził że jest sam, więc zachowywał się swobodnie, a to stopę, a to nogę w jeziorku zanurzył, bawiąc się z falami. Gdy zrzucił ubranie, Salmakis była już całkiem ugotowana. Zrzuciła i ona swoje szaty, popędziła za chłopakiem do źródła obłapiając go w pół i obcałowując jego ponętne ciało. Nie chciała się odczepić, chociaż Hermafrodyt nie odwzajemniał jej pieszczot. Odtrącona kobieta rzadko poddaje się bez walki: nimfa poprosiła bogów, aby połączyli ich w jedno ciało, harmonijny, spójny byt – co też się stało. Z wody wyłoniła się istota z cechami kobiety i mężczyzny. Hermafrodyt poprosił rodziców, aby każdy mężczyzna po wejściu do źródła zmieniał się tak jak on. Co też się stało.
Źródła: