Lucian Freud (1922-2011) przez całe życie „miał pełne ręce roboty – ściskał w dłoni albo pędzel, albo penis”, albo kobiecą pierś – czasem nawet jednocześnie, bo szybkie numerki z modelką na stojąco, gdzieś pod ścianą pracowni bardzo sobie cenił nawet jako 80-latek. Zdawałoby się, że w tym wieku można mężczyźnie co najwyżej drewnianą laskę zrobić, a mocne bicie serca poczuć na widok listonosza z emeryturą, ale gdzie tam. Lucian do śmierci hipnotyzował kobiety erudycją, dowcipem, wdziękiem. Jego status społeczny też podnosił kobiece libido:
w końcu to wnuk „tego Freuda”, ma 96 milionów funtów na koncie, sama Królowa Elżbieta grzecznie siedzi przed nim na krzesełku podczas pozowania, a supermodelka Kate Moss prezentuje mu nago ciążowy brzuch. 500 kochanek nie może się mylić: urokowi Luciana nie da się oprzeć.
Seks to jego dzika chuć, żywioł, głód. Zrobił oficjalnie 14 dzieci (nieoficjalnie 40). Gardził antykoncepcją; normalna sprawa, przecież zwierzęcy instynkt nie marnuje czasu gumki. Pewnego roku urodziło mu się troje dzieci i nie były to ani trojaczki, ani bliźniaki. Niektóre dzieci i wnuki poznały się dopiero przy jego łożu śmierci, w szpitalu.
Wykorzystały okazję, drugiej może nie być.