Rzymianie mieli bogów na każdą okazję – boginią kanałów ściekowych była Cloacina, a modlono się do niej, gdy kanał się zapchał, albo wybijały ścieki. Bogiem toaletowym (odpowiedzialnym też za wzdęcia) był Crepitus – wzywany do biegunki lub zatwardzenia.
Starożytni Rzymianie sprawy higieny i dbania o ciało traktowali poważnie – z Dalekiego Wschodu sprowadzali olejek z mirry i pachnącą żywicę, żeby kilka razy dziennie perfumować skórę i włosy. Depilowali zbędne owłosienie (ale nie nogi) i układali fryzurki nie tylko na głowie. Specjalny niewolnik-fryzjer-barber (tonsor), z rana układał patrycjuszom włosy i golił brody. Rzymianki kąpały się w mleku, wykonywały makijaż, pudrowały skórę, aby wydawała się bielsza i oczywiście nacierały się olejkami. Nic dziwnego, że łaźnie w Rzymie cieszyły się ogromną popularnością, bo za niewielką opłatą (znoszoną przez cesarza w drodze łaski, aby się podlizać) i niewolnik i patrycjusz mógł skorzystać z dobrodziejstwa kąpieli.
Centrum życia towarzyskiego i społecznego toczyło się właśnie w termach, na które składały się baseny, sale do gry w kości, gabinety masażu, boiska, restauracje. Ludzie relaksowali się tam dzięki kąpielom (wypas – woda ciepła i zimna), ale też poprzez spotkania, plotki, czytanie książek, seks, albo podryw. W największych termach mogło przebywać jednocześnie aż 1500 osób.
Na razie nie możemy pójść do SPA, ani na basen, ani na masaż. Siedźmy więc w domu, myjmy ręce 😊
Źródła:
Węgłowski Adam, Wieki bezwstydu, Seks i erotyka w starożytności. Naga prawda o antycznej sztuce kochania, Ciekawostki historyczne, Kraków 2018
Winogrona namalowane na obrazach Zeuksisa (Ateny, V w. p.n.e.) wyglądały tak smakowicie, że ptaki zlatywały się, aby dziobać apetycznie namalowane kiście.
Zeuksis – artysta obrzydliwie bogaty i absolutnie przekonany o swoim geniuszu uznał, że nie ma na tym świecie pieniędzy, które by były odpowiednio wysoką stawką za jego obrazy,nie pozostało mu więc nic innego, jak rozdawać je za darmo. Malarz tego kalibru zabrał się za malowanie – kogóżby innego – najpiękniejszej kobiety wszech czasów, czyli Heleny Trojańskiej. Zaprosił w tym celu najładniejsze dziewczyny z okolicy na okazanie, aby je nago w obejrzeć, wybrać, co która ma najlepszego, aby z tego portret Heleny do kupy złożyć i w końcu namalować.
Ta anegdota przez wieki inspirowała innych artystów do malowania motywu Zeuksisa i jego modelek, a mnie do wyszukania wspomnień modelek i malarzy o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami pracowni artysty.
W pracowni była ważniejsza od asystenta, a u studentów budziła respekt. – Jako student miałem zajęcia z rzeźby, na których pozowała Kramerowa – opowiada Piotr C. Kowalski. – W pewnej chwili profesorka wyszła, jej asystentka też. Była wiosna i każdy miał ochotę się urwać. W pewnej chwili Przemek Szymkowiak krzyknął:
– „Wiara, nikogo nie ma, spier…!’. I wtedy usłyszeliśmy nagą Kramerową, która stała na środku sali: – 'Ja wam, k…, spier…lę! A ja to nikt?! Rzeźbić!” – rozkazała.
Spojrzeliśmy na nią chyba po raz pierwszy jak na żywego człowieka. Nikt nie śmiał wyjść.
I tak, siedząc w Klubie Artystycznym i oczekując na ujrzenie pierwszej w życiu modelki, nagiej kobiety – byłem głęboko przeświadczony, że zaraz ujrzę żywy kształt równie doskonały jak Źródło Ingresa, ża zza kotary wypłynie po prostu anioł. Po chwili owa pani wyszła zza kotary. Ku memu przerażeniu uwolniony jej biust falując obijał się nieledwie o kolana. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. (Antoni Uniechowski o sobie i innych, 1961)
Strach przed egzaminem i trema, czy mi się uda dostać do profesora Lentza, okazały się płonne. Po minimalnych formalnościach i po wpłaceniu pewnej sumki woźny zaprowadził mnie po prostu do pracowni profesora. Udając, że modelka jest dla mnie chlebem powszednim, z wypiekami na twarzy wziąłem się do rysowania. (Jerzy Zaruba, Z pamiętnika bywalca, 1957)
Modelki nie lubiły pozować w naszej pracowni. Tichy ustawiał je w bardzo dziwnych pozycjach, przeważnie w półruchach, najbardziej męczących przy wielogodzinnym pozowaniu, tak że nieraz biedaczki mdlały w czasie seansu. (…) Ustawiał dziewczynę nagą, na czworakach, w dodatku w kapeluszu na głowie, albo tylko w pończochach czy w koronkowej halce. Przypuszczam, że nie myliliśmy się, posądzając staruszka o pewne perwersje. (Antoni Uniechowski o sobie i innych, 1961)
Po mszy studenci szli na zajęcia, ona też, spotykali się na sali po przeciwnych stronach. – Księdzu mówiła pani, czym się zajmuje? – dopytuję. – Pewnie, że mówiłam. Powiedział, że jeśli to moje powołanie i uczciwa praca, to nie grzech. To dla mnie ważne, bo gdyby powiedział inaczej, rzuciłabym pracę. Ludziom się wydaje, że siedzę sobie albo leżę i jeszcze mi płacą. A to przecież ciężka fizyczna praca i szacunek też mi się należy. (Pani Jola, modelka poznańskiej ASP od 22 lat; GW, Portrety kobiet, Iwona Torbicka „Jola naga”, 21.09.2010)
Naga kobieta jest w większości obrazów albo dekoracyjną plamą, albo konwencjonalną, znudzoną modelką – różowym, miękkim kawałkiem ciała, w którym nie drży życie i z którego nie promieniuje żywiołowa siła, stanowiąca oś bytu. (Stanisław Witkiewicz, Dziwny człowiek, 1902)
Źródła:
Maria Poprzęcka, Akt polski, Edipresse Polska 2006
Francois Lebrette, Alain Schnapp, Historia starożytna w arcydziełach malarstwa, przeł. G. Majcher, Świat Książki, Warszawa 2009
Gazeta Wyborcza, Portrety kobiet, Iwona Torbicka „Jola naga”, 21.09.2010
Danae – jak wiele dzieciaków – była rozczarowaniem dla swego ojca zanim jeszcze zdążyła się urodzić i cokolwiek zepsuć. Jej ojciec, Król Akrisjos koniecznie chciał syna, była więc dzieckiem niechcianym. Życie przechlapane, ale nie do końca zrujnowane, ponieważ król liczył, że Danae może bodaj wnuka mu urodzi i tym samym spełni ojcowskie oczekiwanie względem męskiego potomka. Poszedł król do wyroczni deflickiej, dopytać co i jak z tą sprawą i dowiedział się, że owszem, jak najbardziej, prawie wszystko spoko, będzie wnuczek! Tylko jest taki mały problem, że niestety – lojalnie uprzedziła wyrocznia – ten wyczekany wnuczek jak dorośnie, to swego królewskiego dziadka zabije.
JAK ROZPALIĆ OGIEŃ NAMIĘTNOŚCI, a jak zgasić, czyli męskie upokorzenia i triumfy, cz. II
Filis upokorzyła Arystotelesa ujeżdżając go jak konia, ale przynajmniej obyło się bez świadków tej kompromitacji. Mniej szczęścia miał poeta Wergiliusz, którego cesarzówna Ysifile wystawiła na pośmiewisko całego Rzymu. Siedem kręgów piekielnych, po których łaził Wergiliusz w Piekle Dantego jest niczym wobec upokorzenia, jakiego doznał od panienki Ysifile.
Mędrzec Wergiliusz – prorok, poeta, czarodziej i mag, który Neapol od węży i jadowitych much ochraniał, choroby od miasta odganiał, narodziny Jezusa przewidział i po kręgach piekielnych jak po Krupówkach wędrował, że kobieta go upokorzy – nie wywróżył.
Wergiliusz zakochał się w ślicznej cesarzównie – Ysifile i pewnego razu udało mu się namówić dziewczynę na miłosną schadzkę, która miała się odbyć w jej komnacie w wysokiej wieży. Ysifile zaplanowała na początek atrakcję wieczoru, żeby kochanek, zamiast drzeć do niej po schodach, usiadł sobie wygodnie w spuszczonym na ziemię koszu, a ona wciągnie go do siebie na górę. Uciechom miało nie być końca – i śmiechu było co nie miara, tylko nie dla Wergiliusza. Ysilfie ciągnęła, ciągnęła, aż nagle przestała i… zaparkowała kosz z Wergiliuszem w połowie wieży.
Co robić, jak żyć? Ani skoczyć, ani się wdrapać. Ani miłości nie spróbował, ani do domu pójść nie może, wisi w połowie drogi jak półdebil. Magiczne zdolności czarodzieja, które powinny pomóc mu w tej sytuacji nagle nie zadziałały, dyndał więc samotnie Wergiliusz, udupiony w koszu, na samym środku wieży, wyeksponowany w sam raz tak, aby go wszyscy w mieście dokładnie widzieli. Wisiał tak bezsilnie całą noc, aż do południa – ku radości Rzymian, którzy tłumnie przychodzili oglądać to upokarzające widowisko, śmiejąc się do łez.
SZTUKA KOCHANIA, UJEŻDŻANIA I BICZOWANIA, czyli filozoficzne zabawy BDSM
Chuć czy intelekt? Ciało czy umysł? Wydaje Ci się, że intelekt? – mylisz się, ale jesteś w dobrym towarzystwie, bo tkwisz w błędzie dokładnie tak samo jak tkwił Artystoteles. Arystoteles, jeden z najpotężniejszych umysłów starożytności, uważał że baby niepotrzebne odciągają mężczyzn od najważniejszych rzeczy tego świata (bo historyczny mężczyzna nie zajmuje się byle czym, tylko np. wypowiada wojnę, prowadzi wojnę, wygrywa wojnę, ewentualnie zbawia świat, albo przynajmniej odkrywa Amerykę itp.). Strofował więc filozof cesarza Aleksandra Wielkiego, że nadmiernie skupia się na sprawach alkowy, spędzając czas na amorach z piękną Filis zamiast skupić się na czynieniu dobra i sprawach państwowych.
A świat się sam nie podbije.