Lubię o sobie myśleć, że jestem jedyną w Polsce fanką Chaima Soutina (który nigdy nie namalował żadnego aktu) i największą fanką Amadeo Modiglianiego (który słynął z aktów i picia wina). Portal dla 18+.
„Moje serce jest francuskie, ale moja dupa jest międzynarodowa”– miała wyjaśnić francuska aktorka Arletty (wł. Léonie Bathiat, 1898 – 1992), gdy zarzucano jej romans z porucznikiem Luftwaffe. Poza tym, gdyby francuscy żołnierze spisali się lepiej i nie wpuścili Niemów do Francji, nie musiałaby z nimi sypiać. A z kimś przecież trzeba, bo apetyt na miłość i seks miała Arletty całkiem spory, za to żadnego patriotycznego powodu by go nie zaspokajać. Drogo kosztował ją jednak ten niemiecki romans z wrogiem ojczyzny – zapłaciła za niego więzieniem i 3 letnim bezrobociem, bo oskarżona o kolaborację dostała bana na występy aktorskie.
Arletty, córka praczki i górnika edukację pobierała w zakonnej szkole, gdzie uczono, że chrześcijański Bóg jest stwórcą wszechrzeczy. Dociekliwa Arletty spytała logicznie, kto w takim razie stworzył Boga, na co w odpowiedzi otrzymała siarczysty policzek, a wewnętrzny azymut wskazał jej drogę do ateizmu. Charakter, niezależność i cięty język pozostał w niej na zawsze: podczas II wojny nie grała w produkcjach niemieckiej wytwórni filmowej bynajmniej nie z pobudek patriotycznych, ale z braku ciekawego repertuaru, nie dbała o znajomości z ludźmi z branży, nie gwiazdorzyła, po prostu robiła swoje, czyli sporo grała. Pewne kwestie jej bohaterek mogłaby wypowiedzieć jako własne: „Jestem, jaka jestem. Lubię się podobać tym, którzy mi się podobają. To wszystko. Kiedy mam ochotę powiedzieć tak, nie mówię nie”. Pewnego wieczora czytała przed snem Szekspira a obudziła się niczym bohaterka szekspirowskiej tragedii – jako niewidoma. Infekcja spowodowana soczewkami kontaktowymi sprawiła, że przez ostatnie 26 lat życia była ślepa.
Winogrona namalowane na obrazach Zeuksisa (Ateny, V w. p.n.e.) wyglądały tak smakowicie, że ptaki zlatywały się, aby dziobać apetycznie namalowane kiście.
Zeuksis – artysta obrzydliwie bogaty i absolutnie przekonany o swoim geniuszu uznał, że nie ma na tym świecie pieniędzy, które by były odpowiednio wysoką stawką za jego obrazy,nie pozostało mu więc nic innego, jak rozdawać je za darmo. Malarz tego kalibru zabrał się za malowanie – kogóżby innego – najpiękniejszej kobiety wszech czasów, czyli Heleny Trojańskiej. Zaprosił w tym celu najładniejsze dziewczyny z okolicy na okazanie, aby je nago w obejrzeć, wybrać, co która ma najlepszego, aby z tego portret Heleny do kupy złożyć i w końcu namalować.
Ta anegdota przez wieki inspirowała innych artystów do malowania motywu Zeuksisa i jego modelek, a mnie do wyszukania wspomnień modelek i malarzy o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami pracowni artysty.
Renè Magritte_Attempting
W pracowni była ważniejsza od asystenta, a u studentów budziła respekt. – Jako student miałem zajęcia z rzeźby, na których pozowała Kramerowa – opowiada Piotr C. Kowalski. – W pewnej chwili profesorka wyszła, jej asystentka też. Była wiosna i każdy miał ochotę się urwać. W pewnej chwili Przemek Szymkowiak krzyknął:
– „Wiara, nikogo nie ma, spier…!’. I wtedy usłyszeliśmy nagą Kramerową, która stała na środku sali: – 'Ja wam, k…, spier…lę! A ja to nikt?! Rzeźbić!” – rozkazała.
Spojrzeliśmy na nią chyba po raz pierwszy jak na żywego człowieka. Nikt nie śmiał wyjść.
I tak, siedząc w Klubie Artystycznym i oczekując na ujrzenie pierwszej w życiu modelki, nagiej kobiety – byłem głęboko przeświadczony, że zaraz ujrzę żywy kształt równie doskonały jak Źródło Ingresa, ża zza kotary wypłynie po prostu anioł. Po chwili owa pani wyszła zza kotary. Ku memu przerażeniu uwolniony jej biust falując obijał się nieledwie o kolana. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. (Antoni Uniechowski o sobie i innych, 1961)
Strach przed egzaminem i trema, czy mi się uda dostać do profesora Lentza, okazały się płonne. Po minimalnych formalnościach i po wpłaceniu pewnej sumki woźny zaprowadził mnie po prostu do pracowni profesora. Udając, że modelka jest dla mnie chlebem powszednim, z wypiekami na twarzy wziąłem się do rysowania. (Jerzy Zaruba, Z pamiętnika bywalca, 1957)
Adolf Reich
Modelki nie lubiły pozować w naszej pracowni. Tichy ustawiał je w bardzo dziwnych pozycjach, przeważnie w półruchach, najbardziej męczących przy wielogodzinnym pozowaniu, tak że nieraz biedaczki mdlały w czasie seansu. (…) Ustawiał dziewczynę nagą, na czworakach, w dodatku w kapeluszu na głowie, albo tylko w pończochach czy w koronkowej halce. Przypuszczam, że nie myliliśmy się, posądzając staruszka o pewne perwersje. (Antoni Uniechowski o sobie i innych, 1961)
Po mszy studenci szli na zajęcia, ona też, spotykali się na sali po przeciwnych stronach. – Księdzu mówiła pani, czym się zajmuje? – dopytuję. – Pewnie, że mówiłam. Powiedział, że jeśli to moje powołanie i uczciwa praca, to nie grzech. To dla mnie ważne, bo gdyby powiedział inaczej, rzuciłabym pracę. Ludziom się wydaje, że siedzę sobie albo leżę i jeszcze mi płacą. A to przecież ciężka fizyczna praca i szacunek też mi się należy. (Pani Jola, modelka poznańskiej ASP od 22 lat; GW, Portrety kobiet, Iwona Torbicka „Jola naga”, 21.09.2010)
Naga kobieta jest w większości obrazów albo dekoracyjną plamą, albo konwencjonalną, znudzoną modelką – różowym, miękkim kawałkiem ciała, w którym nie drży życie i z którego nie promieniuje żywiołowa siła, stanowiąca oś bytu. (Stanisław Witkiewicz, Dziwny człowiek, 1902)
Gustavo Silva Nuñez
Gustave Courbet The painter’s studio
Artist and model in the studio Allan Douglas Davidson
Źródła:
Maria Poprzęcka, Akt polski, Edipresse Polska 2006
Francois Lebrette, Alain Schnapp, Historia starożytna w arcydziełach malarstwa, przeł. G. Majcher, Świat Książki, Warszawa 2009
Gazeta Wyborcza, Portrety kobiet, Iwona Torbicka „Jola naga”, 21.09.2010
Och, jakże czuł się samotny Paul Gauguin (1848-1903) na rajskich wyspach Pacyfiku! Nevermore! W thaitańskiej scenerii potrzebował nowej kochanki i towarzyszki, zupełnie innej niż zimna i szorstka duńska żona, którą porzucił i którą już dawno przestał kochać. Nevermore!
Inność maoryskich dziewcząt onieśmiela go: dziewczynki dojrzewają tu kilka lat szybciej niż w krajach o umiarkowanym klimacie, a praca nadaje ich ciałom męską tężyznę – mają krzepką sylwetkę, szerokie ramiona, wąskie biodra, duże głowy, płaskie czaszki, wystające kości policzkowe, tylko włosy są superkobiece – długie i kruczoczarne zakrywają złoty odcień skóry, który tak zafascynował malarza. 13 latka jest kandydatką na żonę, a aranżowane przez rodziców małżeństwa są standardowym obyczajem, bo tak nakazuje thaitański porządek wszechrzeczy.
Miłość i seks na Thaiti oznaczają to samo, czyli pierwotny, zwierzęcy instynkt. Relacje kobiety i mężczyzny pozbawione są gry wstępnej, gry pozorów, skromności i udawania. Uczuciowości również. Nevermore! „Mau tera”!– czyli mężczyzna bierze kobietę jak swoją, tu i teraz, bez czekania, aż ona przestanie się rumienić. Dziewczyna „nigdy nie oddaje się na czczo, ale kiedy się upije można z nią zrobić wszystko. Kiedy budzą się w niej zmysły, gryzie w uniesieniu i drapie (…) Pozostaje obojętna na wszelkie względy, jakie chcielibyście jej okazać. Nie wolno jej pieścić, to ją wścieka. Nie wolno też oczekiwać od niej żadnych pieszczot. Jak zwierzę, przyjmuje akt płciowy w jego prostej formie”
A kobiety kuszą, bo jak tu nie poczuć do kobiety „mau tera”, gdy ona „poruszała się z płynnością i gracją eleganckiego zwierzęcia, wydzielając zapach, w którym mieszał się zwierzęcy odór oraz aromat drzewa sandałowego i gardenii”. Nevermore? Always! Któż by się oparł.
„Dom pod sześcioma bękartami”to jedna izba w rozpadającej się ruderze, w której Królowa Montparnasse’u wraz z piątką obdartych dzieci i kochającą je babcią spędziła wczesne dzieciństwo. Matka oddała ją babci na wychowanie, płaciła 5 franków „alimentów”, które nie starczały na nic, a to i tak o 5 więcej, niż ojciec, który nie płacił nic. W szkole dzieci nędzarzy sadzano w ostatnich ławkach, bo nie było wtedy aż tak widać głodu, podartych sukienek, brudnych nóg i włosów obciętych na jeża (z takich łatwiej wytępić wszy) ….Gdzie tam Kiki marzyć o kokardzie wplecionej w loki do ramion, jak inne dziewczynki! Była gorsza. Była brzydsza. Była biedna. Kompletnie do niczego. Lepiej czuła się na wagarach i po szkole – ojciec chrzestny, jak wróżka Kopciuszka, zabierał czasem Kiki na wysypisko śmieci, które razem przeszukiwali – tam odpoczywała i marzyła, że jest kimś innym. Brał ją też ze sobą do knajp, gdzie na stole dawała pierwsze występy wokalne, a przy stole próbowała absyntu. Dbała o elegancję – przed rozpoczęciem show pluła na kolana, aby je trochę domyć i uwodzicielsko pokazywała publiczności pantalony, które – pozszywane ze ścinków materiałów, ale czyste – miały mówić knajpianej publiczności, że Kiki (wtedy Alice Prin) nie jest taka najgorsza.
I zarabia pierwsze pieniądze.
Simonetta Vespucci to taka XV wieczna Miss Włoch, tylko mniej obciachowa – nie macha ręką w rytm: łokieć – nadgarstek i nie paraduje przed jury w kostiumie kąpielowym i szpilkach (a jak wiadomo, bikini + obcasy to duet idealny, i na scenę, i na plażę). Nie paraduje, bo nie musi, ponieważ to mężczyźni prężą się przed nią i rozstawiają swe pawie ogony. W owych czasach panna musiała być przyczesana i płochliwa, ale jak już rodzice zaaranżowali pannie małżeństwo to kochanków mogła wybrać sama – a gdy ma się status najpiękniejszej kobiety Florencji jest z czego wybierać i można w chłopach wybrzydzać.
Podczas popularnych we Florencji turniejów konnych rycerze składali najpiękniejszej hołd i walczyli ze sobą, który którego zrzuci z konia, a wszyscy świetnie się przy tym bawili. W 1475 r. owa la bella, bellissima to właśnie Simonetta – przyjmuje męskie honory zasiadając na honorowym miejscu na trybunach.
Wszyscy mężczyźni się w niej kochali, a najbardziej Giuliano de Medici, który podczas zwycięskiego turnieju wymachiwał proporcem z jej portretem i poświęcił jej swoje zwycięstwo (cokolwiek to znaczy). W specjalnie przygotowanej przez Giuliana tajemnej komnacie schadzek konsumowali swe grzeszne, ale odwzajemnione uczucie – miłość top secret ze względu na swój cudzołożny charakter: Simonetta od 16 roku życia była żoną florenckiego arystokraty Marco Vespucciego. Malarz Botticelli też się w niej zakochał, choć platonicznie, romantycznie i raczej bez wzajemności – na tyle, by spokojne spojrzenie migdałowych oczu i falujące blond loki Simonetty uwiecznić w licznych portretach kobiecych.
Simonetta Vespucci zmarła na gruźlicę w wieku 22/23 lat, jej kochanek Giuliano de Medici został zamordowany dokładnie 2 lata po jej śmierci, Botticelli nigdy się nie ożenił (podejrzewano go o homoseksualizm), za to pochowano go tam, gdzie Simonettę (ale kościół przypadkiem był miejscem pochówku jego rodziny).