WENUS, czyli ta najpiękniejsza

Lucas Cranach

Naga może być Wenus, wyłaniająca się z piany lub próżnie przeglądająca się w lustrze, nagie mogą być pyzate amorki fruwające wokół niej, naga Danae może oczekiwać tego zbereźnika Zeusa, który chce na nią spaść pod postacią złotego deszczu, naga może być Ewa, o ile rozpacza po raju utraconym, nawet Matka Boska może pokazać nagą pierś – byle bez erotycznych podtekstów.

Społecznie aprobowano więc nagość, o ile wyrażała motywy mitologiczne lub biblijne i oburzano się, gdy artysta pozbawił nagość tych pretekstów i ukazał jej realistyczny, ludzki wymiar. Historie kilku Wenus od uśpionej przez Giorgione, poprzez tę dziwkę Maneta aż do ironicznego Picassa – one wszystkie odczarowują mitologiczne ujęcie bogini.

ŚPIĄCA WENUS, GIORGIONE 1509-1510

Giorgione

Wenus Giorgione zasnęła, śpi spokojnie, błogo, niemal uśmiecha się przez sen. Dłonią lekko zakrywa łono, a może… zamyka oczy, bo jest w erotycznym uniesieniu, może się onanizuje? Renesansowi medycy uważali, że masturbacja czyni kobietę bardziej płodną, a kobiecy orgazm jest niezbędny do zapłodnienia. 😉

Oryginalność obrazu (jak na owe czasy) polega na tym, że Wenus jest pozbawiona wszystkich atrybutów boskości – jest zwyczajną kobietą, która o zrgozo – kto wie, być może się niegrzecznie się zabawia. Początkowo towarzyszył jej jeszcze (niewidoczny bo zamalowany) kupidyn – zainspirowany Tycjan zamienił go na psa, Manet na kota. Kolejni artyści, zainspirowani dziełem poszli jeszcze dalej….

VENUS Z URBINO, TYCJAN (1538)

Tycjan

 

Obraz namalowany na zamówienie Guidobaldo della Rovere, przyszłego księcia Urbino. Ta Wenus już się obudziła i czeka na swojego kochanka, jako kobieta świadoma swojej atrakcyjności wręcz śmiało go wypatruje. To obraz jest uważany za instruktaż dla młodej żonki księcia, Wenus jest wszak boginią miłości, czerwone róże to symbol namiętnej miłości, pies oznacza wierność, a krzew mirtu – oddanie po grób. Mamy więc do czynienia z miłością zmysłową, lecz bezgrzeszną, bo małżeńską. Prowokacyjne spojrzenie zachęca do seksu nakierowanego na prokreację, zatem wszystko w porządku. 😉
Tożsamość modelki jest nieznana – hipotetycznie mogła to być kochanka zamawiającego – Guidobaldo della Rovere, lub jego ojca, czego jednak nigdy nie potwierdzono.

MAJA UBRANA I MAJA NAGA, F. GOYA (1800-1803)

W ultrakatolickiej Hiszpanii nagość była surowo zakazana. Na straży przyzwoitości i moralności stali katoliccy duchowni, bogato wyposażeni w narzędzia utrzymujące porządek. Szczególnie przydawała się podpałka, bo ulubionym sposobem sprawowania władzy było palenie delikwenta żywcem na stosie (z równoczesną konfiskatą majątku). Francesco Goya namalował akt – pierwszy w Hiszpanii akt pozbawiony pretekstu mitologicznego! Namalował gołą babę, która bezwstydnie leży, patrzy i na kochanka czeka. Na ścianę się toto nie nadaje, ale na pewno nadaje się na stos. Maje namalował dwie (ubraną
i nagą), gorliwe Oficjum zarekwirowano obie i wezwało przed swoje oblicze Goyę, aby się tłumaczył z obsceniczności. Nie wiadomo, co wydarzyło się przed Trybunałem, jakie „plecy” miał Goya, ale i Maje i Goya ocaleli przed świętą sprawiedliwością. Obrazy ozdobiły dom premiera Godoya (Maja ubrana zasłaniała nagą, kiedy było trzeba dzięki specjalnemu przesuwanemu mechanizmowi).
Słowo „Maja” to nie imię, lecz określenie „ślicznotki, kochaneczki” z nizin społecznych. Nie wiadomo, kim owa ślicznotka u Goi jest. Jedna hipoteza mówi, że to inteligentna, bogata i piękna księżna Alba, Maria Teresa Cayetana, z którą podobno łączył malarza namiętny romans. Na innym obrazie Księżna wskazuje napis na piasku: „solo Goya”, („tylko Goya”), a na jej pierścionkach wyryto: „Alba” i „Goya”.
Druga hipoteza mówi, że modelką była Pepita Tudo – wieloletnia kochanka, potem żona premiera Godoya (który obrazy zamówił). Królowa Hiszpanii miała słabość do Godoya, zaaranżowała więc jego małżeństwo z Marią Teresą Burbon, licząc na to, że odsunie od niego Pepitę. Plan się nie powiódł, romans trwał, wiedzieli o nim wszyscy, zatem aby zmniejszyć skalę skandalu królowa nadała Pepicie tytuł hrabiowski i przyjęła do grona dam dworu, dzięki czemu Godoy na oficjalnych przyjęciach po jednej stronie mógł mieć żonę, po drugiej kochankę i wszyscy byli zadowoleni. Pepita Kochała Godoya, poświęcała się dla niego przez całe życie i długo na niego czekała – po śmierci Marii Teresy pobrali się.
Pepita żyła 90 lat, zmarła w wyniku obrażeń poparzeniowych – podpaliła się jej suknia.
A może Maja to ani Alba, ani Pepita? Przecież głowa dziewczyny wygląda jakby była doczepiona do ciała – może twarz modelki jest tylko fantazją malarza?

OLIMPIA (1863) Edward Manet

Edward Manet

„Wszyscy durnie spośród burżuazji nieustannie ględzący słowa: „niemoralny, niemoralność, moralność w sztuce” i inne bzdury, przypominają mi Luizę Villedieu, k… pięciofrankową, która towarzysząc mi do Luwru, gdzie nigdy przedtem nie była, jęła się płonić, zakrywać twarz ręką i (…) pytać (…) jak można wystawiać podobne sprośności”

(Ch. Baudelaire, Moje serce obnażone).

Rok 1865. Paryż. 5 000 zarejestrowanych prostytutek, 30 000 nielegalnych prostytutek i 1 prostytutka, która gorszy opinię publiczną – Olimpia. Na Salonie 1865 rzeź – przyjęto 988 obrazów, odrzucono 2800. Olimpia ocalała, dostała się na Salon i natychmiast wywołała skandal. Kiedy krytycy pisali o niej, że to goryl płci żeńskiej, ludzie szli goryla oglądać. Kiedy mówili, że to odaliska o żółtym brzuchu, przed obrazem gromadziły się tłumy. Kiedy przestrzegali przed oglądaniem Olimpii kobiety w ciąży i młode dziewczyny nie sposób było się do Olimpii dopchać. A przecież tego roku największy zachwyt krytyków na Salonie wzbudził „Odpoczynek kobiet po przetrząsaniu siana” Julesa Bretona. Nikt już nie jest ciekaw, jak się siano przetrząsało? Niby Olimpia też odpoczywa, zapewne jednak „po czym innym”, toteż odwiedzający mijali pozostałe dzieła, obierając azymut prosto na ostatni pokój, gdzie wypatrywali rozwiązłej „Wenus z kotem” wylegującej się leniwie we wczorajszym łóżku.

Żeby więc ukrócić te pielgrzymki zawieszono obraz w najpodlejszym miejscu – w najdalszym pokoju, nad wielkimi drzwiami, gdzie najpaskudniejszych bohomazów nigdy nie wieszano i żadnego artystę dotąd nie upokorzono prezentując dzieło w tym miejscu – im bardziej utrudniano dostęp do Olimpii, tym tłumniej paryżanie odwiedzali Salon.

Olimpia (imię charakterystyczne dla prostytutek tego czasu) prowokowała spojrzeniem – bezpruderyjnym, prosto w oczy widza, czyli klienta. Ona leży na wygniecionej pościeli, zachęcająco zsunęła już jeden pantofelek (symbol upadłej moralności), obok niej w ciemnościach pręży się diabelski, czarny kot z jednoznacznie uniesionym ogonem, i jeszcze kwiaty dostała! A czarnoskóra służąca prezentuje olbrzymi bukiet – podarunek od klienta. Za co? Olimpia nie pozostawia złudzeń kim jest, co robi i nie przeprasza za to. Skandal.
Podziwiając Olimpię podziwiamy Victorine Louise Meurent, utalentowaną malarkę, modelkę, być może też prostytutkę, biseksualistkę i alkoholiczkę.
Tę drobną, bladą, rudowłosą „Krewetkę” (tak ją przezywano) Manet spotkał prawdopodobnie w Pałacu Sprawiedliwości w Paryżu i – zaintrygowany jej pewnym siebie spojrzeniem postanowił namalować (inne hipotezy ich poznania mówią, że spotkali się w pracowni Couture’a – gdzie Victorine pozowała studentom, lub w zakładzie rzemieślniczym ojca dziewczyny). Pozując do Śniadania na trawie i Olimpii zyskała etykietę skandalistki, bezwstydnicy, która nazbyt ochoczo rozbiera się do naga. Victorine od 16 roku życia była modelką malarzy, sama też malowała (to właśnie jej obrazy sześciokrotnie wystawiano na Salonie, a Maneta odrzucano). Z czasem jednak prace Victorine przestały się dobrze sprzedawać, wyprowadziła się pod Paryż, gdzie zamieszkała ze swoją przyjaciółką, nauczycielką gry na fortepianie (też kochanką?) Marie Dufour. Kiedy brakowało jej pieniędzy zarabiała na życie muzyką – kolędowała po knajpach na placu Pigalle z katarynką i małpką na ramieniu, śpiewała i próbowała sprzedawać swoje obrazki. Zyskała nowe przezwisko: „Lep”. Zniszczona przez życie, zaniedbana, niczym już nie przypominała wyniosłej i dumnej kurtyzany z obrazu, z którą ją tak utożsamiano. Napisała nawet żebraczy list do wdowy Monet w którym prosiła o pieniądze, powołując się na obietnice złożone jej przez Edwarda, że pomoże jej finansowo (chciała być bileterką w teatrze, Manet miał jej w tym pomóc). Nie znamy odpowiedzi pani Manet, wiemy tylko, że Victorine ostatnie lata życia spędziła w niedostatku, a do dziś zachowała się jedna jej praca „Niedziela Palmowa” (większość spłonęła w pożarze domu Victorine i Marii).

Inne Wenus:

Bibliografia:
Kendra Alexson, Giorgione’s Sleeping(Venus: Function, Influences, and Inspiration). Washington State University Pullman, Washington Advisor: Maria DePrano 2013 (Submitted April 24, 2013).
Małgorzata Czyńska, Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów, Wyd. Znak 2014.
Rafael, Tycjan – książęta malarzy. Pokaz dwóch arcydzieł z Florencji. Kraków 1998.
H. Perruchot, Manet, PIW, Warszawa, 1961.