Edwarda Hoppera ataki od tyłu (Jo Hopper)

Edwarda Hoppera ataki od tyłu (Jo Hopper)

Mimo 40 na karku Jo Nivison nie poznała smaku seksu, sławy i sukcesu ani testosteronu.  A potem wyszła za Edwarda Hoppera. Edward Hopper – malarz o wyglądzie młodszego księgowego wydaje się najnudniejszym malarzem świata. Zero skandali, romansów, obsikiwania murów, teatralnego niszczenia własnych obrazów maczetą. Pewnie nawet mandatu za złe parkowanie nigdy nie dostał. Nudziarz w brązowym garniturze. Maluje samotnych, biernych ludzi, którzy np. bezczynnie siedzą w barze (ale nie go-go), w hotelu (ale nie na godziny), albo gdzieś przy kawiarnianym stoliku, czkając nie wiadomo na co. Samotni ludzie na nostalgicznych obrazach przynieśli mu zasłużony artystyczny sukces.

Tymczasem w domu… za zamkniętymi drzwiami niewielkiego mieszkania, do którego wspinał się po 74 schodach czeka żona. Żona, tak jak on – malarka, ilustratorka. Liberalna, towarzyska, rudowłosa. Może nie czeka z obiadem, (bo gotować nie lubi, więc raczej zjedzą coś z puszki), ale z otwartym sercem na pewno. Pokonując te 74 stopnie Dr Jekyll zmienia się w Mr Hyde. Jo wyszła za maż jako dziewica, która nie wiedziała o seksie wiele (Edward nie pozwał rozmawiać o „tych sprawach”) i na początku swojej seksualnej przygody dostała „ataki z tyłu”, czyli wprost do swej dziewiczej pupy.  Przyjmowała te „ataki” w imię mężowskiej przyjemności, bo dla Edwarda tylko taka się liczyła. To  nienormalne, że Jo nie ma z tego przyjemności – więc tym gorzej dla niej. Jo nazywała Edwarda szlachetnym wieprzem.

Edward, porwany falą życiowego sukcesu wyładowywał się na żonie nie tylko seksualnie. Jo żyła w cieniu malarskiego geniuszu męża cierpliwie i wiernie, jako jego modelka (prawie wszystkie kobiety to jej sobowtóry) i sekretarka (ogarniała korespondencję, wystawy). Podporządkowała się zasadom i zakazom. Niby nie była potulna, podejmowała walkę, czasem nawet dosłownie, bo przemoc występowała nie tylko w łóżku – bili się. Pewnego dnia Jo pogryzła Edwarda „do kości”, a on uderzył Jo tak, że się przewróciła na meble. Kobieta przegrywała walkę z mężem i żyła pod jego dyktando.

Miała obowiązek pocieszać Edwarda podczas twórczych kryzysów i prawo do inspirowania go pomysłami. Dostała zakaz przekraczania wyrysowanej w pracowni „linii demarkacyjnej”, pożyczania jego farb i pokazywania swoich obrazów gościom. Nigdy nie wspierał jej malarskich ambicji, wręcz przeciwnie – utrudniał jej malowanie. Przedstawiał ją ludziom sztuki zawsze jako swoją żonę, nigdy jako artystkę.  Ponieważ obowiązywał ją też zakaz pokazywania obrazów znajomym, więc uważali Jo za amatorkę, która, jak mawiał Edward ma „mały przyjemny talencik”, w przeciwieństwie do niego, który – bez wątpienia – wszystko miał duże. Tu akurat mógł mieć rację. Mówił jej, że nawet gdyby miała swoją wystawę, to i tak nikt by nie przyszedł. Lepiej by się gotowaniem zajęła.

A ona nie mogła żyć bez niego i „bez tego wszystkiego”. Bez swego szlachetnego wieprza. W pamiętnikach pisała, że to małżeństwo jest błogosławieństwem, że Edward jest centrum jej wszechświata.  Edward umarł cicho, spokojnie, siedząc w fotelu, Jo dołączyła do niego po 10 miesiącach. On – uznany, dobrze sprzedający się artysta, ona – prawie anonimowa, zapomniana.

Źródła:

https://www.theguardian.com/artanddesign/2004/may/08/art
http://www.fembio.org/english/biography.php/woman/biography/josephine-nivison-hopper/