ZUZANNA I STARCY, czyli nie podglądaj żony bliźniego swego cz.II

Agostino Carracci

ZUZANNA I STARCY, czyli nie podglądaj żony bliźniego swego

Opowieść o Zuzannie 

Zuzanna, piękna i bogobojna żona bogatego i prawego Joachima miała w zwyczaju regularnie przechadzać się po przydomowym, wielkim ogrodzie. Spacery te odbywała codziennie koło południa, w porze obiadowej, gdy ich dom był wolny od ludzi załatwiających tu spory sądowe. Zuzanna wpadła w oko dwóm sędziom, starym, nieprawym i niesprawiedliwym, którzy jednocześnie  (i w tajemnicy przed sobą) pałali do niej nieodwzajemnionym pożądaniem. Wiadomo, że częsty kontakt podsyca sympatię, a widywali Zuzannę codziennie i zapragnęli zobaczyć ją bez ubrania, a nawet „coś więcej”.

Szukali więc sposobności, aby spotkać ją samą – okazja nadarzyła się, gdy Zuzanna podczas spaceru wysłała służki do domu po akcesoria kąpielowe, a sama postanowiła się wykąpać – pogoda była bowiem upalna. Sędziowie podglądali ją, a gdy tego było im mało, zdybali ją i zaszantażowali, że albo da się przelecieć, albo ją oczernią, że jest rozpustna i schowała w ogrodzie młodzieńca, żeby z nim cudzołożyć. A karą za cudzołóstwo jest śmierć. Sytuacja jest patowa, pomyślała dziewczyna. Wyjścia nie ma. Dam się przelecieć – śmierć, nie dam – śmierć. Lepiej umrzeć za niewinność – po zastanowieniu uznała, po chuj…..emu, ale po bożemu. Służba usłyszała ich krzyki i zdziwiła się nieco, słysząc wersję wydarzeń sędziów, bo Zuzanna słynęła z nienagannej reputacji i rodzice ją dobrze wychowali. Ale czymże jest wzorowe prowadzenie się przez całe życie wobec jednej pogłoski? Okazuje się, że niczym i nie ma na co czekać – już następnego dnia Zuzanna stanęła przed sądem, pokornie czekając na sprawiedliwy wyrok, czyli śmierć i trochę sobie płakała, ale cóż było robić. Nic nie mówiła, bo i nikt jej o zdanie nie pytał, za to towarzyszyła jej cała rodzina łącznie z dziećmi. I gdy tak stała, nadal olśniewała urodą, która oszałamiała nawet pod ubraniem (zasłoną), kazali więc starcy zasłonę odsłonić i wszyscy napawali się urodą Zuzanny, ostatni raz. Co tam wina, zbrodnia, kara – solidarnie żałowali, że już więcej tego cudownego ciała nie ujrzą i nawet z tęsknoty za tym widokiem płakali.

A ciało milczało, biernie słuchając oskarżenia „o cudzołóstwo pod drzewem z rosłym młodzieńcem”, któremu starcy nie mogli dać rady, mimo starań, aby tym bezeceństwom zapobiec. Zuzanny nikt o zdanie nie pytał i wyrok śmierci zapadł błyskawicznie. Ale dziewczyna jednak przemówiła – i to nie byle jak, bo od razu do Boga, aby mu przypomnieć, że śmierć śmiercią, ale ona, Zuzanna jest ok i żadnego młodzieńca ani cudzołóstwa nie było. Ledwie to powiedziała, a młodzieniec się objawił – Daniel jestem, przedstawił się. Przytomnie wspomniał, że to nie fair dziewczynę na stracenie prowadzić, bez dochodzenia.
Daniel zaproponował konfrontację oskarżeń starców – i tu się panowie pogubili w zeznaniach, bo okazały się one niespójne, przy okazji wyszły na jaw ich inne przewinienia. I tak to Zuzanna ocaliła życie. Obaj kłamcy dostali karę śmierci. Daniel zyskał sławę wielkiego wśród ludzi. Wychwalano też Boga i boską interwencję rychło w czas. Tylko Zuzanna… jej głosu w sprawie nigdy nie wysłuchano, nie zdobyła chwały ani szacunku. Ale przecież wszystko dobrze się skończyło.

 

Artemisia Gentileschi

Modelka: Artemisia Gentileschi 1593-1654 (autoportret) – barokowa artystka w zdominowanym przez mężczyzn świecie, nie umiała pisać, czytać, zachowywać jak dama, za to umiała kląć i malować. Malowała tematy biblijne, zarezerwowane dla panów, weszła więc na drogę zgubną dla pań. „Sama chciała”. Fachu nauczyła się od swego ojca – malarza, potem  poznała nauczyciela malarstwa: Agostino Tassiego i dostała lekcje, które miały ją drogo kosztować. Tassi uczył przemocą, w łóżku i po prostu zgwałcił 17 – letnią  Artemisję. Potem obiecywał jej małżeństwo, spotykali się jakiś czas, a Artemisia – jak każda naiwna babka – wierzyła jego matrymonialnym zapewnieniom, licząc  na małżeństwo i szczęśliwe, artystyczne życie we wspólnej pracowni malarskiej. Tassi nie spełnił obietnicy, a dziewczyna wyznała wszystko ojcu, który zarówno romans, jak i gwałt uznał za zniewagę i wytoczył mu proces. Zasady prawa i sprawiedliwości stanowiły, że podczas spraw o gwałt to nie oskarżonemu udowadniano winę, lecz to ofiara musiała udowodnić swoją krzywdę i prawdomówność. Najskuteczniejszą metodą dochodzenia sprawiedliwości były tortury, a wiadomo, że nic tak nie pomaga malarce w mówieniu całej prawdy i tylko prawdy jak np. równoległe miażdżenie palców imadłem. Tassi oczerniał Artemisję, oskarżając ją o rozpustę i niemoralność, ale ponieważ podczas procesu okazało się, że zgwałcił również  inne kobiety (w tym swoje szwagierki), że zlecił zabójstwo żony, że planował kradzież obrazów ojca Artemisji zapadł wyrok skazujący. Sprawiedliwość zatriumfowała. Tassi dostał aż 1 rok więzienia. Cały rok. Tymczasem Artemisia… mimo że uniewinniona, była skompromitowana, została więc wydana za mąż za człowieka, który – za odpłatnością – zgodził się ją poślubić. Z biegiem czasu zyskała dzięki malarstwu sławę, chwałę, pieniądze i niezależność (mogła nawet podejmować decyzje finansowe bez zgody męża). Gorzej z miłością, ponieważ zakupiony mąż chociaż załatwiał klientów, to i trwonił jej zarobione na obrazach pieniądze. Z czasem wdała się w liczne romanse, z których jednak rezygnowała, ponieważ odciągały ją od sztuki. Na obrazie Zuzanna ma rysy Artemisji, a mężczyzna po lewej – Tassiego (a tu: Judyta i Holofernes, czyli Artemisja i Tassi).

Źródła:

http://www.biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=765

Sztuka jako terapia. Barokowa malarka Artemisia Gentileschi i jej niezwykłe losy

Jedna uwaga do “ZUZANNA I STARCY, czyli nie podglądaj żony bliźniego swego cz.II

Komentarze są wyłączone.